NH/AFF 2020: 10 filmów, które warto obejrzeć!

Plakat festiwali Nowe Horyzonty i American Film Festival

Już jutro rozpoczyna się wydarzenie nietypowe, bo łączące dwa filmowe festiwale organizowane przez Romana Gutka – 20. edycja Nowych Horyzontów oraz 11. edycja American Film Festival! Tegoroczny program, mimo że w przeważającej większości dostępny on-line na specjalnej platformie zintegrowanej ze stroną nowehoryzonty.pl, zapowiada się (jak co roku!) całkiem interesująco. W ciągu 11 dni widzowie będą mogli zobaczyć ponad 170 filmów (blisko 140 produkcji pełnometrażowych i 40 krótkometrażowych) z kilkudziesięciu różnych krajów – zdecydowana większość tytułów zostanie pokazana premierowo w Polsce. Jak zwykle uważnie przyjrzeliśmy się tej długiej liście i przygotowaliśmy dla Was listę dziesięciu filmów, których zdecydowanie nie można przegapić. Zresztą, zobaczcie sami!

Zabij to i wyjedź z tego miasta, Kill It and Leave This Town, reż. Mariusz Wilczyński (Polska 2019)

Realizowana przez 14 lat, premierowo pokazana na Berlinale i wyróżniona na festiwalu w Annecy animacja Mariusza Wiczyńskiego to przepełniony czułością dialog z duchami, blues na cześć przyjaźni, pieczołowite wskrzeszanie: ludzi, miejsc, dialogów, neonów, dźwięków, a nawet smużki papierosowego dymu. Autobiograficzny, przywołujący atmosferę peerelowskiego dzieciństwa i dorastania w potransformacyjnej, nabierającej kolorów Polsce film łączy poezję z surowym realizmem, żywych ze zmarłymi, nostalgię z godzeniem się ze stratą. Dzieło Wilczyńskiego – przemawiające głosami Ireny Kwiatkowskiej, Andrzeja Wajdy, Barbary Krafftówny, Daniela Olbrychskiego, Tomasza Stańki, Krystyny Jandy czy Anny Dymnej – to wzruszające pożegnanie z naznaczonym wojną pokoleniem rodziców twórcy, ale i przypomnienie, że rozmowa z tymi, którzy nas ukształtowali, nie ma końca.

Aida, Quo vadis, Aida?, reż. Jasmila Žbanić (Bośnia i Hercegowina, Austria, Rumunia, Holandia, Niemcy, Polska, Francja, Norwegia, Turcja 2020)

Jasmila Žbanić pokazuje w tym poruszającym dramacie, przeboju festiwalu w Wenecji, jedną z najczarniejszych kart współczesnej historii Europy – masakrę w Srebrenicy. Główną bohaterką jest tłumaczka – ktoś między zagubionymi stronami, starająca się scalić świat zmierzający ku zagładzie. Klasyczną, męską optykę wojny zastępuje nieoczywiste spojrzenie kobiet – głównej protagonistki oraz urodzonej w Sarajewie bośniackiej reżyserki. To film, który zostaje mocno w głowie, porusza do żywego, rozszarpuje serca widzów. Ale robi to nie na zasadzie terapii wstrząsowej, lecz subtelnie, dzięki przemyślanej konstrukcji, rewelacyjnej reżyserii i genialnego montażu Jarosława Kamińskiego. Ten film powinno pokazywać się obowiązkowo w szkołach, także naszych, jako ostrzeżenie i humanistyczną lekcję współczesnej historii.

Na rauszu, Druk, reż. Thomas Vinterberg (Dania 2020)

Martin to nauczyciel historii, mąż i ojciec dwojga dzieci, a przede wszystkim mężczyzna na skraju załamania nerwowego. Jedynym lekarstwem na kryzys wieku średniego, wypalenie zawodowe i problemy w związku staje się dla niego alkohol. Bierze bowiem udział w kumpelskim eksperymencie – czterej nauczyciele sprawdzają na sobie teorię, że człowiek jakoby urodził się z niedostatkiem alkoholu w organizmie, który stale trzeba uzupełniać. I tym sposobem klasyczny psychologiczny dramat płynnie przechodzi w komedię, która zatacza się nieuchronnie w stronę tragicznego kaca. W tym koktajlu smutku, śmiechu i nostalgii za utraconą joie de vivre najmniej chodzi jednak o pijaństwo, a najbardziej o bliskość, której mężczyźni nie umieją wziąć ani dać, więc jej unikają – jakby była bezalkoholowym Kamikadze.

Pierwsza krowa, First Cow, reż. Kelly Reichardt (USA 2019)

Kelly Reichardt bierze przykład z samego Roberta Bressona i tworzy własną wersję Na los szczęścia, Baltazarze, zamieniając przekazywanego z rąk do rąk osiołka na samotną krowę – pierwszą, która pojawia się w XIX-wiecznym Oregonie. Choć jej zamożny brytyjski właściciel potrzebuje tylko odrobiny mleka do swojej popołudniowej herbaty, to para prostych przybyszów ma nieco inne plany wobec niej. Chiński imigrant i nieśmiały, aspirujący piekarz Cookie zakradają się nocą do stojącego spokojnie zwierzęcia. Już wkrótce po ich nielegalne wypieki ustawia się kolejka szukających lepszego życia traperów. W najdziwniejszym westernie wszech czasów, który zaczarował już widzów tegorocznego festiwalu w Berlinie, Reichardt po raz kolejny obezwładnia czułością, z jaką traktuje swoich bohaterów – także tych nieco bardziej włochatych, pokazując nietypową wizję podboju Dzikiego Zachodu.

Wielorybnik, Kitoboy, reż. Philipp Yuryev (Rosja, Polska, Belgia 2020)

Fatalne zauroczenie, american dream i seks-czat na rosyjskich rubieżach. Nastoletni wielorybnik z Czukotki traci po raz pierwszy głowę dla dziewczyny. Pech chciał, że wybranka nieśmiałego Leszki nazywa się HollySweet999 i jest striptizerką z Detroit występującą na jednej z wielu stron erotycznych. Chłopak w każdej wolnej chwili wpatruje się w cyfrowy wizerunek, powtarza angielskie słówka z książki dla dzieci i słucha historii o tych, którzy zaryzykowali – pokonali Cieśninę Beringa, jedynie stukilometrowy odcinek oddzielający Rosję od Ameryki, szarą codzienność od fantazji o lepszym jutrze. Nagrodzony w Wenecji debiutant Philipp Yuryev rusza wraz ze swoim porywczym bohaterem śladem młodzieńczych marzeń i obsesji. Choć życiu w odizolowanej od świata – i kobiet – wiosce przygląda się z dokumentalną precyzją, to historia dorastania Leszki zanurzona jest w surrealistycznej atmosferze. Tworzą ją nie tylko niezwykłe księżycowe krajobrazy rosyjskiej tundry, lecz także słodko-gorzki humor i oniryczna ścieżka dźwiękowa.

Komar, The Mosquito State, reż. Filip Jan Rymsza (Polska 2020)

Thriller psychologiczno-entomologiczny, w którym na losach głównego bohatera, analityka giełdowego, odciska piętno pewien komar. Spośród gości na ekskluzywnym przyjęciu, bogatych i pięknych krwiodawców, owad wybiera naszego matematycznego geniusza (a przy tym odludka i dziwaka) Richarda Bocę. To początek nie tylko zdumiewającej owadzio-ludzkiej metamorfozy przywodzącej na myśl Muchę Cronenberga, ale także nagłych zaburzeń algorytmu, które z kolei odsyłają widza do Pi Aronofsky’ego. Całości patronuje zaś ekonomista i filozof Nassim Nicholas Taleb, autor teorii czarnego łabędzia, mówiącej o wpływie na rzeczywistość nagłych, nieprzewidzianych zdarzeń. Kameralny i zarazem imponujący wizualnym rozmachem, trzymający w napięciu, świetnie zagrany film Rymszy jest komentarzem do pamiętnego krachu z 2008 roku. Jednocześnie to przestroga przed rzeczywistością sterowaną przez algorytm, a także pochwała nieprzewidywalnego: samego życia, w którym drobna zmiana rutyny – jakiś owad, kot czy spleśniały korek – może wstrząsnąć posadami systemu. 

Czarny niedźwiedź, Black Bear, reż. Lawrence Michael Levine (USA 2020)

Blair i Gabe to małżeństwo, które uciekło z miasta do położonego na odludziu domu. Próbują od nowa ułożyć swoje kruche relacje. Wszystko się zmienia, gdy przyjeżdża do nich Allison (Aubrey Plaza), wypalona reżyserka szukająca tematu do nowego filmu. Niczym w dziełach Cassavetesa czy Polańskiego napięcie, które rodzi się między trojgiem bohaterów, podszyte jest pożądaniem, namiętnością, lecz także gwałtowną potrzebą rozładowania tłumionych emocji. Napięcie sięga zenitu, gdy reżyser nagle tasuje karty i tych samych aktorów obsadza w innych rolach: tym razem twórców filmu, którego fabuła przypomina to, co widzieliśmy na ekranie w pierwszej części. Ostatni dzień zdjęciowy zamienia się jednak w ciąg nieprzewidzianych zdarzeń.

Niepamięć, Mila, reż. Christos Nikou (Grecja, Polska, Słowenia 2020)

Niby współczesna, ale umieszczona poza czasem opowieść przenosi nas do Aten, gdzie panuje epidemia amnezji. Aris ma numer 14842 na szpitalnym oddziale dla osób z zaburzeniami pamięci. Pewnego dnia wyszedł z domu, wsiadł do autobusu i na pętli nie wiedział już, kim jest, gdzie mieszka, co przeżył. Pamięta tylko smak jabłek. Takim jak on daje się szansę – mogą stworzyć sobie nową tożsamość i nowe wspomnienia. Prowadzony za rękę jak dziecko mężczyzna naprawdę cofa się do czasów dzieciństwa: uczy się jeździć na rowerku, chodzi na dyskoteki, podrywa dziewczyny. Sprawdza, czy można zacząć jeszcze raz, omijając wyboje porażek i dramatów. Christos Nikou wyposaża Arisa w magnetofon i aparat Polaroid, czyniąc świat analogowego zapisu kolejnym bohaterem. Przenikające jego film poczucie straty pokrewne jest melancholii kina Charliego Kaufmana. Ale Niepamięć przynosi też powidoki greckiej Nowej Fali i pobrzmiewa głosem orwellowskiego Wielkiego Brata. Spotykają się tu więc intymność i rozmach, czułość i dystans, natomiast amnezja staje się zarówno osobistym dramatem, jak i wyborem całych narodów.

O niedogodności narodzin, The Trouble with Being Born, reż. Sandra Wollner (Austria, Niemcy 2020)

Bohaterką O niedogodności narodzin (tytuł zaczerpnięty został przez Wollner z eseju Emila Ciorana) jest 10-letnia androidka zaprogramowana tak, by spełniać ludzkie fantazje. Z pierwszym właścicielem łączy ją perwersyjna więź: mężczyzna widzi w niej kogoś pomiędzy córką a kochanką, więc Elli posłusznie odgrywa tę rolę, dwuznaczną z perspektywy ludzi, lecz nie maszyny. Sceny z udziałem młodej aktorki, ukrytej za maską i nagiej za sprawą efektów specjalnych, wzbudziły falę moralnej paniki – dowodząc jedynie świetnej intuicji reżyserki. Nie jest to jednak baśń o lalce marzącej, by zostać człowiekiem (nieprzypadkowo Wollner określa swój film anty-Pinokiem), lecz o ludzkich fantazjach, którym współczesna technologia pozwala nabrać realnych kształtów. Gładkolica Elli jest lustrem odbijającym nasze mroczne strony, schematy przywiązania, rytuały pamięci, erotyczne pragnienia, alienację i samotność. I jeśli ten przejmujący, niepokojący i chłodny, bo zrealizowany z perspektywy maszyny, film jest w jakikolwiek sposób niebezpieczny, to z powodu rodzącej się podczas seansu myśli, że w życiu bez więzi, pamięci i oczekiwań kryje się rodzaj dziwnej wolności.

Berlin Alexanderplatz, reż. Burhan Qurbani (Niemcy, Holandia, Francja, Kanada 2020)

Spektakularny powrót do legendarnej powieści Alfreda Döblina, a zarazem śmiały dialog z serialem Rainera Wernera Fassbindera, który zekranizował Berlin Alexanderplatz w 1980 roku. Qurbani nie tylko przeniósł akcję opowieści z międzywojnia w czasy współczesne, ale też zastąpił döblinowskiego proletariusza nielegalnym imigrantem z Afryki Zachodniej. Francis ma za sobą mroczną przeszłość i dotarłszy do Niemiec, pragnie rozpocząć uczciwe życie. Ale na przybysza bez papierów czeka tylko łóżko w nędznym hostelu, kiepsko płatna robota na czarno i kolejne upokorzenia. Chyba że ulegnie wszetecznemu urokowi Reinholda i wraz z nim zanurzy się w cekinowo-neonowy, spływający kokainą i szampanem berliński półświatek. Film Qurbaniego jest kryminalną balladą o udręczonej duszy, która utknęła w przestępczym limbo, nocną miejską odyseją i pełnokrwistym melodramatem. Przy czym równie namiętna więź łączy Francisa z niewinną prostytutką Evą, co z Reinholdem: bratem, przewodnikiem po manowcach, wcielonym diabłem. Choć reżysera zdecydowanie pociąga mityczny charakter powieści Döblina, delikatnie zarysował także społeczny wymiar opowieści o imigrancie: niewidzialnym, funkcjonującym na marginesach miasta, rysującym jego alternatywną mapę. 

Fragmenty opisów filmów pochodzą z katalogu z oficjalnej strony www.nowehoryzonty.pl.