Luc Besson, tym razem jako producent i współscenarzysta, przedstawia opowieść o kobiecie, która podporządkowała swoje życie zemście za śmierć rodziców. Niestety, najlepsze co „Colombiana” ma do zaoferowania to widok Zoe Saldany w strojach eksponującej jej apetyczne kształty.
Chociaż za kamerą stanął reżyser „Transportera 3″ Olivier Megaton, widać tu rękę Luca Bessona i jego słabość do płatnych zabójców oraz pięknych kobiet z bronią w ręku. Wystarczy przypomnieć „Leona zawodowca”, ekranizację gry „Hitman”, którą wyprodukował, a przede wszystkim „Nikitę”. W historii niepokornej narkomanki-złodziejki wyszkolonej na perfekcyjną maszynę do zabijania fascynacje Bessona znalazły pełny wyraz.
Znana z roli w „Avatarze” Zoe Saldana to nie Anne Parillaud, lecz Cataleya, główna bohaterka „Colombiany”, ma coś z Nikity. Jednak te dwie postaci różni przeszłość, a filmowi Megatona brakuje klimatu stylowego przeboju Bessona z 1990 roku. Co gorsza, na każdym kroku spomiędzy szwów spajających kolejne sceny akcji wyłazi wtórność historii.
W koszmarnie dłużącym się wprowadzeniu poznajemy historię Cataleyi, która jako dziecko była świadkiem brutalnego morderstwa rodziców przez kolumbijską mafię. Cudem udało jej się ujść z życiem i trafić pod opiekę rodziny mieszkającej w Chicago. Jak tego dokonała opisywać nie będę, w każdym razie nie jest to wcale najbardziej absurdalny pomysł scenarzystów. Dialogi biją na głowę wszystkie rozwiązania fabularne. Wystarczy wspomnieć fragment rozmowy pomiędzy Cataleyą a jej wujkiem-gangsterem. – Chcę być zabójcą. Pomożesz? – pyta młoda bohaterka. – Jasne – odpowiada opiekun dziewczynki, który sam stracił syna i prawi o bezsensie przemocy.
I tak piętnaście lat później Cataleya jest już kobietą, zabójczo piękną kobietą. Morduje kolejnych zwyrodnialców, by dopełnić upragnionej zemsty. Widz oczekuje spektakularnej jatki doprawionej szczyptą humoru, które pozwoliłyby mu zapomnieć o bzdurności fabuły. Tymczasem twórcy „Colombiany” wykorzystują pokaźny arsenał śmiertelnie skutecznej w swoim fachu bohaterki, by strzelić sobie w stopę.
Skazana na niepowodzenie próba psychologicznego pogłębienia postaci Cataleyi (np. scenkami z udziałem chłopaka pragnącego poznać ją nie tylko z perspektywy łóżka) i uzasadnienia krwawej zemsty, odbiera emocje sprawnie nakręconym sekwencjom akcji. W tej sytuacji filmu nie jest w stanie uratować nawet seksapil Saldany.