25. Warszawski Festiwal Filmowy zbliża się wielkimi krokami. Do rozpoczęcia imprezy pozostał niespełna tydzień. Tymczasem ruszyła już przedsprzedaż biletów, która potrwa do 8 października. Bilety można zamawiać w Empiku Megastore (ul Marszałkowska 116/122, I piętro) w godz. 11-20. Zachęcamy do skorzystania z możliwości wcześniejszej rezerwacji, ponieważ z roku na rok festiwal cieszy się coraz większą popularnością i w trakcie trwania imprezy biletów na niektóre seanse z pewnością będzie brakować. Pragnąc ułatwić Wam wybór, kontynuujemy prezentację naszym zdaniem najbardziej obiecujących propozycji tegorocznego programu WFF.
Dom zły, reż. Wojciech Smarzowski (Polska, 2009)
Najnowszy film Wojciecha Smarzowskiego, twórcy znakomitego „Wesela”. Kino mroczne, brutalne i bezkompromisowe, a przy tym mocno osadzone na polskim gruncie – w gęstej atmosferze zdemoralizowanej i brudnej (także dosłownie) polskiej prowincji lat 80. Reżyser po mistrzowsku łączy dwie płaszczyzny czasowe, wprowadza kolejne wątki i postaci, stopniując napięcie tak, żeby trzymać widza w niepewności aż do samego końca.
Porównywana do „Fargo” fabuła „Domu złego” rozgrywa się w surowej i ponurej scenerii bieszczadzkiej wsi. Jest początek stanu wojennego. Grupa operacyjno-śledcza milicji obywatelskiej dowodzona przez porucznika Mroza prowadzi wizję lokalną w gospodarstwie Dziabasów. Główny podejrzany – Środoń – opowiada tragiczną historię, która wydarzyła się tu przed czterema laty – jesienią 1978 roku. W jaki sposób potoczyły się wypadki tej burzliwej, pijackiej nocy?
Opowieści Złotego Wieku, Amintiri din epoca de aur, reż. Cristian Mungiu, Ioana Uricaru, Hanno Höfer, Rãzvan Mãrculescu, Constantin Popescu (Rumunia, 2009)
Cristian Mungiu, twórca przejmującego dramatu „4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni”, odsłania komediowe oblicze! Wraz z czworgiem rumuńskich reżyserów sięga po przezabawne miejskie legendy z ostatniej dekady komunistycznego reżimu Nicolae Ceaucescu.
Niekonwencjonalne historie, pełne surrealistycznych zdarzeń i absurdów dnia codziennego, opowiadane są z perspektywy zwykłych ludzi. Zbiór pięciu opowiadań łączą specyficzny nastrój, konstrukcja narracji oraz szczegóły charakterystyczne dla ówczesnej epoki (jedyna marka samochodu widoczna na ulicach to krajowa Dacia, wszyscy żyją z okradania państwa, nakazy partii muszą być wykonywane bez względu na to, jak bardzo są nielogiczne). A przede wszystkim – niezwykła próba odtworzenia poczucia humoru, które pomogło Rumunom przeżyć komunistyczny reżim.
Transmisja, Adás, reż. Roland Vranik (Węgry, 2009)
Czy zastanawialiście się kiedyś, co by się stało, gdyby ekrany wszystkich komputerów, telewizorów i telefonów komórkowych przestały działać? To pytanie stanowi punkt wyjścia dla Rolanda Vranika. Węgierski reżyser stworzył pełną absurdu tragikomedię, osadzoną w realiach świata, w którym upadł przemysł telekomunikacyjny, telewizja nie nadaje, a na monitorach komputerów pojawia się tylko czerń. Ludzie przeżywają syndrom odstawienia. Są na „głodzie”. W nowej rzeczywistości próbują się odnaleźć trzej bracia, którzy muszą przezwyciężyć osobiste tragedie.
Ilu naszych reżyserów tak odważnie opowiada obrazami i o obrazach jak Roland Vranik w „Transmisji”? – pytał Paweł T. Felis w podsumowaniu 40. Tygodnia Kina Węgierskiego. Powstał intrygujący film o poszukiwaniu nowego sposobu na życie, w którym niezwykła atmosfera (budowana przez eleganckie zdjęcia i hipnotyczną muzykę) przysłania pewne wady scenariusza.
Żołnierzyk, Lille soldat, reż. Annette K. Olesen (Dania, 2008)
Lotte (w tej roli Trine Dyrholm, znana polskiej publiczności ze „Zniknięcia” i „Telenoweli”) nie potrafi znaleźć sobie miejsca po powrocie na duńską prowincję ze służby wojskowej w Afganistanie. Pije bez umiaru, żeby zagłuszyć tłumiony od dawna gniew. Potrzebując pieniędzy, zwraca się do ojca, który na boku legalnej działalności prowadzi burdel. Ten nie daje jej pieniędzy, tylko oferuje pracę. Lotte zostaje kierowcą i ochroniarzem jego pięknej kochanki, prostytutki Lilli.
Dramat Annette K. Olesen dotyka problemów więzi rodzinnych i ról płci. Atrakcyjny wygląd i uwodzicielskie zachowanie bardzo kobiecej Lily okazują się jedynie kamuflażem, przez co – wbrew pozorom – niewiele różni się ona od Lotte, która ukryła się przed światem w wojskowym mundurze.
Oczy szeroko otwarte, Eynaim Pekukhot, reż. Haim Tabakman (Izrael/Francja, 2009)
Nagrodzony w Cannes kilkuminutową owacją na stojąco dramat „Oczy szeroko otwarte” rozgrywa się w sercu ortodoksyjnej społeczności żydowskiej we współczesnej Jerozolimie. Trzydziestoośmioletni rzeźnik Aaron wiedzie spokojne, pobożne życie wraz z żoną oraz czterema synami. Do czasu… pojawienia się przystojnego i młodego studenta Ezriego. W niezbyt romantycznej scenerii koszernego sklepu mięsnego rodzi się męska przyjaźń, która stopniowo przeradza się w namiętne uczucie. Uczucie zakazane.
„Oczy szeroko otwarte” to świetnie zagrana i napisana historia, poruszający obraz małej, zamkniętej społeczności i ogromnej presji, jaką wywiera na jednostkę. Reżyser bada moralne granice własnej religii, dostrzegając obłudę ludzi przestrzegających jej ścisłych zasad. Zrealizował uniwersalną rozprawę nie tylko o homofobii.
Ostatnie dni Emmy Blank, De Laatste Dagen Van Emma Blank, reż. Alex van Warmerdam (Holandia, 2009)
Alex van Warmerdam, jeden z najbardziej cenionych – choć prawie nieznanych w Polsce – holenderskich reżyserów, przedstawia nagrodzoną w Wenecji, cyniczną czarną komedię. Emma Blank, ciężko chora, apodyktyczna właścicielka dużej wiejskiej posiadłości jest zdana na opiekę swojej rodziny i służby. Rozpaczliwie pragnie troskliwości i ciepła, ale sama traktuje innych w sposób bezwzględny lub zachowuje się jak kompletna wariatka, stawiając coraz bardziej absurdalne żądania…
Słodko-gorzką opowieść o fikcyjności rodzinnych więzi i przez lata zachowywanego porządku można traktować jak metaforę stosunków społecznych w Holandii. Niepowtarzalny klimat, błyskotliwa reżyseria i nietypowy, choć uniwersalny w swym przesłaniu scenariusz – „Ostatnie dni Emmy Blank” stanowią przykład autorskiego kina na najwyższym poziomie. Alex van Warmerdam powierzył jedną z głównych ról swojej żonie, brata uczynił producentem, zaś siebie obsadził w roli… psa.
W programie 25. Warszawskiego Festiwalu Filmowego znalazło się jeszcze na sporo interesujących pozycji. O wszystkich nie sposób napisać. Mamy jednak nadzieję, że udało się nam podsunąć Wam coś naprawdę interesującego. Do zobaczenia na festiwalu!