Przed Wami druga część podsumowanie tegorocznej edycji festiwalu Nowe Horyzonty – tym razem pod lupę wzięliśmy te filmy z programu, które mają zapewnioną polską dystrybucję. Niezależenie od tego, czy zobaczymy je na ekranach kin, czy raczej w domowym zaciszu za pośrednictwem platform streamingowych – to pięć naprawdę świetnych, wartych obejrzenia filmów!
Berlin Alexanderplatz, reż. Burhan Qurbani
Wyświetlany na tegorocznym festiwalu w Berlinie trzeci pełnometrażowy film Burhana Qurbaniego to adaptacja jednej z najciekawszych powieści pierwszej połowy XX wieku autorstwa Alfreda Döblina. Qurbani znacząco odświeża oryginał, przenosząc akcję w czasy współczesne i przemieniając głównego bohatera z berlińskiego robotnika Franza w afrykańskiego uchodźcę Francisa.
Jego historię można odczytywać na dwóch poziomach. Na pierwszym to gorzki, zatopiony w neonowych światłach obraz Deutscher Traum – niespełnionego marzenia emigranta o godnym życiu w kraju socjalnego dobrobytu. Nie posiadając żadnych dokumentów Francis skazany jest na nielegalną pracę na budowie, a kiedy dość szybko ją traci, trafia pod skrzydła handlującego narkotykami Reinholda, który proponuje mu wejście w kryminalny berliński półświatek. Francis, jak cała rzesza podobnych mu imigrantów, staje przed wyborem: słabo płatna, ciężka, niemal niewolnicza harówka lub pozornie łatwiejsze, bogatsze i pełne adrenaliny życie przestępcy.
Jednocześnie “Berlin Alexanderplatz” to uniwersalna przypowieść o dwoistości ludzkiej duszy i rozgrywającej się w niej psychomachii – walce dobra ze złem. Reinhold jawi się w niej jako cyniczny diabeł, wciąż zwodzący Francisa – przechrzczonego na Franza – na przestępcze manowce i kuszący go wizją bogactwa i wystawnego życia. W rolę anioła próbującego uratować Franza od zguby wciela się natomiast niewinnie wyglądająca, jasnowłosa prostytutka Mietze. Cała trójka uwikłana jest w skomplikowaną, ambiwalentną relację, w której cienka granica oddziela przyjaźń i miłość od nienawiści, a czułość i bliskość mieszają się z krwawą brutalnością.
Nie przestraszcie się dość długiego metrażu filmu! Choć historia Francisa/Franza mogłaby sięgać głębiej w brudne uliczki berlińskiego półświatka, to Qurbani wciąga widza od samego początku i trzyma w napięciu przez całe 3 godziny, aż do fantastycznie przemyślanego, inteligentnie podsumowującego cały film zakończenia. Hipnotyzujący jest również pokaz aktorskich umiejętności Albrechta Schucha, wcielającego się w postać Reinholda. Jego rola – fizycznie odpychającego, psychopatycznego manipulanta – była zdecydowanie jedną z najlepszych ról tego festiwalu.
Dystrybutorem filmu jest Stowarzyszenie Nowe Horyzonty.
Paweł Guszkowski
Aida, reż. Jasmila Zbanić
Po prawie 15 latach od zdobycia Złotego Niedźwiedzia za „Grbavicę” Jasmila Zbanić nakręciła kolejny film o wojnie w Bośni i znów w centrum uwagi ustawiła silną kobietę, która walczy o swoją rodzinę. Tytułowa Aida to tłumaczka w kampusie kontyngentu żołnierzy misji ONZ stacjonującego w pobliżu miejscowości Srebrenica, gdzie doszło do jednej z największych masakr ludności cywilnej XX wieku. Dla zaznajomionych z historią akcja zmierza więc do znanego końca, ale wydaje się, że reżyserka kieruje swój przekaz głównie dla tych, co tamte czasy elegancko ignorują. A są nimi oczywiście szeroko pojęci bierni winowajcy, czyli przedstawiciele nieudolnego Zachodu, dzięki którym regionalne zbrodnie przynajmniej początkowo były bezkarne.
Dlatego właśnie holenderscy żołnierze, dla których pracuje Aida, są niedecyzyjni, wystraszeni, a niektóre ich zachowania ocierają się o dezercję. Być może jest to celowe wyolbrzymienie, a być może tak to po prostu pamiętają Bośniacy. Bolesna rekonstrukcja zdarzeń trwa prawie 100 minut, a ogólnej narracji towarzyszy indywidualna walka Aidy o swojego męża i dwóch synów. Także w tym wątku ujawnia się bezduszność przepisów międzynarodowych, a Zbanić niemal wprost wskazuje biurokrację jako mimowolnego kata narodu bośniackiego.
Cały film jest więc skuteczną mową oskarżycielską wobec tych, którzy potrafili odwrócić oczy wobec nieludzkiej tragedii. Jeżeli przedstawiciele Akademii będą chcieli tym razem posłuchać, to atrakcyjna konstrukcja „Aidy” pozwala sądzić, że nie jest bez szans w walce o oskarową nominację.
Dystrybutorem filmu jest Gutek Film.
Maciej Jabłoński
DAU. Natasza, reż. Ilya Khrzhanovskiy, Jekaterina Oertel
“DAU” to monumentalne dzieło Ilji Chrżanowskiego, które powstawało przez ostatnią dekadę na największym planie zdjęciowym, jaki kiedykolwiek zbudowano w Europie. Niczym w filmie “Synekdocha, Nowy Jork” Charliego Kaufmana na terenie zrujnowanego kompleksu wodnego w Charkowie zbudowano inspirowany radzieckimi jednostkami badawczymi „Instytut Badań Fizyki i Technologii”. Na ponad trzy lata stał się on domem dla kilkuset aktorów-naturszczyków, którzy wcielili się nie tylko w role naukowców, ale również artystów, kelnerów, sprzątaczek, wojskowych, tajnej policji, członków zwykłych rodzin. Wszyscy stali się uczestnikami drobiazgowej historycznej symulacji, niejako przenosząc się w czasie w realia Związku Radzieckiego – wszystko, od mundurów po sprzęt kuchenny, żywność, pieniądze i słownictwo, pasowało do przedmiotów i nawyków tamtych czasów.
Prezentowany na Nowych Horyzontach film, stanowiący ledwie jedną z kilkunastu części wielogodzinnej całości, pozwala poznać ten skonstruowany z niebywałym rozmachem świat DAU. Jego fabuła skupia się na postaci kierowniczki kantyny instytutu – tytułowej Nataszy. Kamera, niczym czujne oko komunistycznego szpicla, przez kilka dni nie odstępuje jej niemal na krok – widzimy ją zarówno w sytuacji codziennej pracy, wydawania obiadów, sprzątania i kłótni z młodą pracownicą, jak i w domu czy w trakcie imprezy, na której najpierw flirtuje, a potem uprawia seks z jednym z gości instytutu. Skrajny naturalizm i statyczność ujęć potrafi momentami mocno męczyć i uwierać (film trwa ponad dwie godziny), jednocześnie zacierając granicę pomiędzy tym, co zagrane, a co naprawdę przeżyte przez aktorów. W niektórych scenach możemy poczuć wręcz, jakbyśmy podglądali ich prawdziwe życie. To jednak tylko wstęp do drugiej części, która w dobitny sposób ujawnia sposoby działania totalitarnej władzy – sama kulminacja to emocjonalna bomba, po wybuchu której ciężko się pozbierać.
Dystrybutorem filmu jest Stowarzyszenie Nowe Horyzonty. Jeśli jednak chcielibyście zapoznać się z innymi częściami projektu, to są one udostępniane na stronie internetowej projektu DAU: https://www.dau.com/en/
Paweł Guszkowski
Niepamięć, reż. Christos Nikou
W Atenach wybucha epidemia amnezji. Ni stąd, ni zowąd kolejni ludzie tracą pamięć, a co za tydzień idzie swoją tożsamość. Po niektórych zgłaszają się bliscy, inni – tak jak główny bohater filmu Aris – pozostają pod opieką lekarzy, próbujących wymyślić sposób na ich ponowne włączenie do społecznej rzeczywistości.
W festiwalowym Q&A reżyser Christos Nikou odżegnywał się od powiązań z grecką nową falą, twierdząc wręcz, że jej nie rozumie. Trudno jednak nie wyczuć pokrewieństwa pomiędzy jego filmem, a nakręconymi w Grecji filmami Yorgosa Lanthimosa (Nikou pełnił zresztą rolę asystenta reżysera przy „Kle”) – wykreowaną w „Niepamięci” nietypową rzeczywistość obserwujemy więc z tak charakterystycznym dla wspomnianego nurtu chłodnym, spokojnym dystansem, który wzmagają dodatkowe zszarzałe, wyblakłe zdjęcia. Obserwacji tej towarzyszy również spora doza absurdu – lekarze stawiają przed Arisem szereg zadań, które ich zdaniem pozwolą mu zdobyć wspomnienia i doświadczenia niezbędne każdemu człowiekowi, a próby ich realizacji prowadzą do wielu bardzo komicznych sytuacji. Chłodną, absurdalną perspektywę opowiadania tej historii Nikou równoważy częstymi momentami czułości i współczucia dla swojego bohatera. Podążając za drobnymi sugestiami, które co jakiś czas podsuwa nam reżyser, możemy się domyślać, że być może za tą (od)budową tożsamości Arisa stoją inne powody, niż tylko sama epidemia amnezji.
„Niepamięć” to chwilami gorzkawa, ale bardzo czuła i pełne delikatnego, lekko absurdalnego humoru opowieść o samotności i uczeniu się życia na nowo. Nikou nie stworzył co prawda wielkiego kina, ale jego reżyserskie wyczucie jest na tyle obiecujące, że być może za kilka lat będziemy wymieniać jego nazwisko jednym tchem razem z Yorgosem Lanthimosem.
Dystrybutorem filmu jest Stowarzyszenie Nowe Horyzonty.
Paweł Guszkowski
Na rauszu (reż. Thomas Vinterberg, Dania 2020)
Dopuszczalna za kółkiem ilość alkoholu we krwi w Danii, gdzie powstało „Na rauszu” wynosi 0,5 promila. I właśnie ta wartość zostaje przywołana przez jednego z bohaterów, ale w nieco innym ujęciu, w intrygującym punkcie wyjścia komediodramatu T. Vinterberga. Oto zdaniem skandynawskiego psychiatry, Finna Skarderuda, człowiek rodzi się z 0,5 promila za małym stężeniem alkoholu we krwi, a doprowadzenie się do stanu lekkiego upojenia otwierać ma przed nim nowe możliwości.
Czwórka przyjaciół, nauczycieli w okresie życia zwiastującym kryzys wieku średniego, postanawia więc poddać się naukowemu eksperymentowi i zaczyna solidarnie pić. Vinterberg z niesamowitą klasą i sprytem lawiruje pomiędzy dobrymi, a złymi stronami alkoholu. Nieśmiałym rozwiązują się języki i stają się towarzyscy, nudziarze wreszcie wrzucają na luz i przeistaczają się w autorytety dla młodzieży, ale w końcu oczywiście każdy przekracza bezpieczną linię.
I właśnie wtedy Vinterberg powinien wyraźnie wcisnąć hamulec, gdy chodzi o zalety picia, tymczasem nadal utrzymuje to samo tempo, a w efekcie nie da się zapytać: czy aby nie daje alkoholowi zbyt pięknej i niewinnej twarzy? Jednocześnie, reżyser chyba ciągle jest tego świadomy, bo piłeczkę odbija zarówno w wywiadach („Ten film to pochwała życia, a nie picia”), jak i w scenie finałowej z tańczącym Madsem Mikkelsenem, którą z pewnością można się upajać godzinami. Niekoniecznie z drinkiem w ręku.
Maciej Jabłoński
Dystrybutorem „Na rauszu” jest Best Film. Premierę zapowiedziano na 22.01.2021.