WFF 2016: Nazywam się Cukinia

Choć tegoroczna edycja Warszawskiego Festiwalu Filmowego obfitowała w dobre filmy, w szczególności jeśli chodzi o dokumenty (o czym pisaliśmy tutaj), to nietrudno było nam wybrać dwa obrazy, które zrobiły na nas zdecydowanie największe wrażenie. Krótką recenzję pierwszego z nich prezentujemy poniżej!

Nazywam się Cukinia, Ma Vie de Courgette, reż. Claude Barras (Francja/Szwajcaria 2016)

cukinia

Kadr z filmu „Nazywam się cukinia” (reż. Claude Barras)

Courgette (w polskim tłumaczeniu Cukinia lub Kabaczek) ma 10 lat i mieszka z mamą alkoholiczką, która nie poświęca mu zbyt wiele czasu. Kiedy w wyniku nieszczęśliwego wypadku kobieta umiera, chłopiec trafia do niewielkiego sierocińca. Tam  dość szybko zaprzyjaźnia się z kilkorgiem dzieci, z których każde skrywa jakąś bolesną historię. Nowe znajomości ułatwiają Courgette oswojenie się z niełatwą rzeczywistością, w której tak nagle się znalazł.

„Nazywam się cukinia” nakręcono za pomocą animacji poklatkowej, która co prawda nie olśniewa, ale w swojej prostocie przypomina nieco dawne bajki z dobranocki, co doskonale pasuje do tematyki przedstawionej opowieści. W swoim pierwszym pełnometrażowym Claude Barras zajmuje się problemami trudnego dzieciństwa wychowanków domów dziecka. Za pomocą bardzo prostych środków i w bardzo przystępny, ciepły sposób opowiada o odrzuceniu, braku zrozumienia i izolacji w dzisiejszym świecie.

Fabularna i narracyjna prostota pozwala reżyserowi skupić się na tym, co w całym filmie jest najważniejsze – na prawdziwych, silnych emocjach. Historia Courgette jest tak wzruszająca, że bez najmniejszych wątpliwości wyciśnie łzy nawet z największego twardziela o kamiennym sercu. Animacja Claude’a Barrasa jest szwajcarskim kandydatem do tegorocznych Oscarów.