Nie do uwierzenia – relacja z 36. WFF (część 2)

Poniedziałek i część wtorku upłynęła nam pod znakiem historii ekstremalnych. Przemoc wobec dzieci, osierocenie, mściciele ze stepu, miłość jako neurologiczna zagadka i narkotykowy haj. Nie da się ukryć, że w zwyczajnym życiu z dala od kinowego fotela w większość tych opowieści nie chcielibyśmy uwierzyć. A może jednak warto?

https://cache2.twinix.eu/files/gallery/pz38gYvIGW_a62c40d47939b19d748c91baf183c1744377f24e.jpg

Duże chłopaki nie płaczą (reż. Steve Crowhurst, Wielka Brytania 2020, 90′)
Hołd pamięci dla ofiar przemocy fizycznej (w tym seksualnej) w Wielkiej Brytanii, który skupia się głównie na tym, jak trudno zaadaptować się do społeczeństwa pokrzywdzonym (i wskazuje, że na jednego, który sobie poradzi, przypada prawdopodobnie kilku samobójców).

Główny bohater Paul Connolly, niespełniony bokser z bidula, jest tuż po długiej odsiadce za ciężkie pobicie, ale gdy wraca do swojej dzielnicy, wszyscy witają go ciepło i pamiętają. Jest tutaj lubiany, a dzięki równoległej narracji ukazującej dorastanie w sierocińcu, wiemy, że dla Paula wiele to znaczy. Niestety, przeszłość dopada go na każdym kroku, a najmocniej gdy zapomniane koszmary młodości wychodzą na jaw po latach za sprawą upublicznionego policyjnego śledztwa.

Do ostatniego aktu – trochę przejaskrawionego – czuć bardzo subtelną reżyserię (pierwowzór bohatera był jednym z producentów filmu) i choć obraz nie zwala z nóg, to jeśli lubicie klimat pubów, dyskotek i muzę lat 90., tym bardziej możecie go obejrzeć.

Nasza ocena: 6/10
Pozostałe pokazy: Multikino 2: sobota, 17 paź 18:30

Nieszczególne miejsce (reż. Uberto Pasolini, Włochy 2020, 92′)
Jak powiedzieć 5-latkowi, który nie ma mamy, że niedługo zabraknie mu też ojca? Przed takim niewdzięcznym pytaniem staje John, zawodowy czyściciel okien. Niewykształcony, ale rozumiejący wszystkie podstawowe potrzeby dziecka, jest tatą na medal, którego zaatakował nowotwór. John dzieli więc swój czas pomiędzy opiekę nad dzieckiem, pracę w pocie czoła, wizyty w szpitalu i najważniejsze zadanie – poszukiwania nowej rodziny dla chłopca.

Naturalnie wszyscy kandydaci mają swoje (czasem wręcz karykaturalne) skazy, a John rozgląda się za ideałem. I w szeregu pięknych, poruszających scen brniemy z nim przez ten proces. Nie sposób przekazać ładunku emocji, jakie niesie „Nieszczególne miejsce”, ale dość powiedzieć, że łkanie zza maseczek dało się słyszeć w prawie każdym rzędzie kinowym i to jeszcze w trakcie napisów końcowych.

Uberto Pasolini w swojej karierze już udowadniał, jak robić filmy poruszające publiczność. Ten nie jest wyjątkiem.

Nasza ocena: 7/10
brak kolejnych pokazów, ale film ma potencjał na obieg festiwalowy, jak i na kina arthouse’owe.

https://ticketon.kz/files/media/17643u52887_ne-poverish-kaz05.jpg

Kochanie, nie uwierzysz! (reż. Ernar Nurgaliev, Kazachstan 2020, 84′)
Wyjazd na ryby jest niebezpieczny – informuje nas już w pierwszej scenie głos kazachskiego prezentera TV. Nic więc dziwnego, że decyzja trójki kolegów o uciecze przed ciężarną żoną jednego z nich właśnie na ryby, nie skończy się dobrze.

W tym miksie „Kac Vegas” i słynących z umiłowania do krwi filmów Roberta Rodrigueza jedno absurdalne zdarzenie goni jeszcze dziwniejsze, a trup ściele się gęsto. Pary na takie rodeo niesamowitości starcza naszym zdaniem gdzieś na połowę w sumie krótkiego obrazu, a potem trochę zaczynamy się nudzić. Paradoksalnie w tym podglądaniu mistrza Tarantino najbardziej brakuje jego znaku firmowego – rozciągniętych niemożliwie scen rozmów podszytych napięciem. A tu mamy po prostu katalog niemożliwych wymówek facetów, podobnych do tych, które pewnie pojawiają się w domu po suto zakrapianych męskich wyjazdach. I my widocznie nie do końca je wszystkie kupujemy.

Nasza ocena: 5/10
brak kolejnych pokazów

https://cache2.twinix.eu/files/gallery/4Cxt259GY3_e144456aaf6353baba6c82abda84a6bac74fd564.jpg

Przygotowania, żeby być razem przez czas nieokreślony (reż. Lili Horvat, Węgry 2020, 95′)
Miłość potrafi zwodzić, prawda? Kto z nas nigdy nie siłował się z nią na strachy, oczekiwanie, wyobrażenia, sukcesy i porażki? Ten węgierski (neuro?)dramat miłosny pozwoli Wam sobie przypomnieć najbardziej magiczne momenty, gdy próbowaliście skraść serce drugiej osoby, nierzadko tracąc przy tym rozum.

Uznana neurochirug, Marta, wraca do ojczyzny po 20 latach, a nad Dunaj gna ją pragnienie miłości, a raczej przekonanie o rodzącej się miłości. Tymczasem szybko przeżywa rozczarowania: ukochany nie stawia się tam, gdzie para się umówiła podczas spotkania w Ameryce, a następnie nie poznaje Marty przy konfrontacji (jak widać, babka nie jest głupia, o miłość się walczy!). Tak zaczyna się spirala niepewności. Czy ktoś tu gra i oszukuje, a może żadnego uczucia nigdy nie było, a Marta wszystko to sobie wymyśliła?

Reżyserka, Lili Horvat, prowadzi nas przez tę historię, jak przez frapującą układankę lub labirynt, w którym niby najbardziej interesuje nas rozwiązanie, a jednocześnie tak bardzo fascynuje sam proces poszukiwania odpowiedzi. I tak, jak w miłości, jesteśmy zupełnie niezrozumiale oczarowani i sami wymyślamy kolejne wyjaśnienia. A prawdę, jak się okazuje, od początku dostaliśmy na tacy, kupując bilet na seans.

Kto chce, może przyczepić się do na symbolicznej ostatniej sceny. Jest ona być może tą jedną zbędną nutą, bez której mielibyśmy arcydzieło. Ale i tak czuć tu magnetyzm Kieślowskiego, a to zdecydowanie więcej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Bez dwóch zdań – odkrycie festiwalu.

Nasza ocena: 8/10
Kinoteka 2: środa, 14 paź 21:30

https://cache2.twinix.eu/files/gallery/OuoF0APXuJ_6dcd0daa1c94782286f8dbbdc071843d52ca8bc2.jpg

18 Kiloherców (reż. Farkhat Sharipov, Kazachstan 2020, 82′)
Jeszcze jedna podróż do Kazachstanu, tym razem do lat 90.. W życiu Sanjara i jego rówieśników liczą się muzyka i narkotyki. Dlatego nośnikiem tragedii dosłownie staje się tu walkman. „Użyczony” przez osiedlowego gangstera nigdy miał już nie wrócić do Sanjara, ale po śmierci watażki jednak ląduje w rękach naszego bohatera i jego przyjaciela, Jagi; z zaskakującą zawartością.

Dla młodzieńców jest to wstęp do świata dorosłych, którzy narkotyki już nie tylko biorą, ale i nimi handlują. Ale jak to mówią – gdy bawisz się ogniem, może się poparzyć. Razem z pokusami za rogiem czeka też kolejna tragedia, dla Sanjara dużo bardziej namacalna.

I do tego momentu wszystko w „18 Kilohercach” działa – mamy tu oczywiście sprytne zabiegi dźwiękowe (w końcu tytuł zobowiązuje – 18 Khz to częstotliwość, której zwykle nie słyszą już dorośli; ma to związek z postępującym z wiekiem zanikiem słuchu), podbijające wymowę dramatu. Ale niestety, ostatnia tercja filmu przechodzi na narrację równoległą, w której wiele wydarzeń na ekranie to senne koszmary i majaki Sanjara. Zupełnie niepotrzebna technika, która narracyjnie niczego nie wzbogaca i wydaje się po prostu przekombinowaniem materiału źródłowego.

Nasza ocena: 5/10
brak kolejnych pokazów